Szczególna atmosfera panowała na PGE Narodowym podczas koncertu “Solidarni z Białorusią” – wzniosła, poważna, ale na szczęście pozbawiona patetyczności czy sztucznej podniosłości. Wystąpiły gwiazdy z Polski i Białorusi, a wieczór na długo zapamięta premier Mateusz Morawiecki, który został wygwizdany.
Niech żyje Białoruś
Wieczór zaczął się od zgrzytu i bynajmniej nie chodzi o występ Chłopców z Placu Broni, którzy z Maciejem Czerneckim za mikrofonem przypomnieli kultowe “Kocham wolność”, śpiewając nawet fragment w języku białoruskim. Zaraz po nich pełniący rolę konferansjera Krzysztof Ibisz zapowiedział wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego.
Przemówienie Mateusza Morawickiego: klik!
“Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo!”
Na koncercie wystąpiło mnóstwo wykonawców reprezentujących kilka pokoleń, w tym gwiazdy z Białorusi – Dzmitryj Wajciuszkiewicz przypomniał w swoim języku “Mury”, hymn Jacka Kaczmarskiego, jednoznacznie kojarzony z polskim podziemiem antykomunistycznym, napisany do melodii katalońskiej piosenki “L’Estaca”. Zagrały też rockowe grupy Nizkiz (“Niebiazpieczna”) i Petlia Pristrastija (“Gruz”), a Lawon Wolski przypomniał “Try čarapachi” (“Trzy żółwie”), wielki przebój jego zespołu N.R.M.
Zwięźle i na temat
Nie zabrakło weteranów polskiego rocka. Grzegorz Markowski i Dariusz Kozakiewicz z Perfectu przypomnieli “Chcemy być sobą”, a “Krzysztof Cugowski “Pieśń niepokorną” Budki Suflera. Na ich tle zapomniany nieco zespół Mr. Zoom ze swoim “Mój jest ten kawałek podłogi” wypadł dość niepoważnie, chociaż żartobliwy tekst z lat 80. też miał swoje społeczno-polityczne uzasadnienie.
Na koniec raz jeszcze runęły “Mury” – tym razem dzięki hipnotycznej, rockowej wersji Tomasza Organka, do przesłuchania pod linkiem. Było i do pieca, i z wyczuciem.
źródło: Onet.kultura.pl/Paweł Piotrowicz
zdjęcia: Krystian Dopbuszyński